Źródło zdjęcia: Unsplash Markus Spiske

Czy możesz rozwinąć mocną stronę bez korzystania z talentów? Jak długo trzeba rozwijać mocną stronę, by faktycznie była mocna? I co to ma wspólnego z bączkiem? O tym jest właśnie ten wpis. Zapraszam do lektury!

Znasz bączka? Taką zabawkę z dzieciństwa? Gdy energicznie naciskasz jego wystający czubek, bączek zaczyna wirować. Początkowo trzeba mocno naciskać. Wtedy bączek stopniowo zwiększa prędkość. Wiruje coraz szybciej, z gracją. I może utrzymać ten ruch długo – pod warunkiem, że od czasu do czasu dociśniesz czubek. Jeśli z kolei zostawisz go samopas – prędzej czy później wytraci prędkość. Aż w końcu zupełnie znieruchomieje.

Podobnie jest z rozwijaniem mocnej strony. Na początku potrzebujesz włożyć więcej wysiłku; jednocześnie nie obserwujesz spektakularnych efektów. Gdy jednak będziesz działać dalej (tak, znowu macha do Ciebie systematyczność), zaczniesz zauważać różnicę. Zobaczysz, że działasz produktywniej, z lekkością.

Jak długo należy rozwijać mocną stronę?

Moim zdaniem będziesz ją rozwijać do końca życia. Dlaczego? Bo okoliczności będą się zmieniały. Pojawią się inne potrzeby i wyzwania. Przykładowo, moją mocną stroną jako coacha jest odzwierciedlanie słów, mimiki, postawy klienta (więcej o odzwierciedlaniu przeczytasz w tym wpisie). Jest naprawdę rozwinięta i bazuje na moich naturalnych predyspozycjach. Jeśli jednak nie będę w nią stale inwestować, w końcu przestanie być moim atutem. Prędzej czy później stanie w miejscu. Jak ten bączek. A w zasadzie gorzej – bo nieużywana, zacznie zanikać.

I tu dochodzimy do ważnego punktu.

Co czujesz, gdy czytasz, że tę mocną stronę powinnaś rozwijać całe życie? Że za zakrętem jest kolejny zakręt?

Jesteś podekscytowana? Nie możesz się już doczekać dalszej pracy?
A może robi Ci się niedobrze na samą myśl, że to się nie skończy?

Twoja reakcja może być podpowiedzią, czy to, co w sobie rozwijasz, jest faktycznie Twoją mocną stroną. Czy bazujesz na tym, co w Tobie najlepsze? Czy może próbujesz za wszelką cenę wykształcić w sobie kompetencję, która nie wynika z Twojego potencjału?

Podczas sesji często dostaję pytania, czy można rozwinąć w sobie mocną stronę, nie korzystając z talentów? Moim zdaniem nie. Już tłumaczę, skąd to podejście. Pamiętasz z poprzedniego wpisu, czym jest mocna strona? Według Instytutu Gallupa mocna strona to świadomy sposób wykorzystania swojego potencjału w taki sposób, by przynosił on pozytywny, bliski doskonałości efekt.

Osobiście bardzo przemawia do mnie jeszcze inna definicja mocnej strony. Pochodzi z książki „Strength Switch” L. Waters. Ciekawa jestem, czy i Tobie podpasuje?

Według niej o mocnej stronie mówimy, gdy dana czynność:

bazuje na Twoim naturalnym potencjale – innymi słowy, masz do niej predyspozycje

sprawia Ci przyjemność – dostajesz zastrzyk energii, gdy ją wykonujesz, często zapominasz wówczas o całym świecie (osiągasz tzw. stan flow)

wychodzi Ci coraz lepiej i chcesz ją coraz częściej powtarzać.

Te trzy cechy się napędzają – bo jeśli masz do czegoś smykałkę, wychodzi Ci to dobrze; czerpiesz przyjemność, więc chcesz to powtarzać. Robisz to coraz częściej, więc osiągasz coraz lepsze rezultaty. A wtedy czerpiesz jeszcze więcej przyjemności. Dostajesz zastrzyk energii, by robić to częściej i… Wiesz, o czym mówię?

Zauważ, że zgodnie z tym podejściem – jeśli nie masz do czegoś wrodzonych predyspozycji, to nie wypracujesz mocnej strony.

Być może obruszyłaś się, czytając to – bo przecież ciężką pracą powinniśmy móc wypracować każdą umiejętność do perfekcji. Prawda?

Kiedyś tak myślałam. I potrafiłam włożyć wiele wysiłku, by stać się taka, jak sobie zaplanowałam. Myślałam, że jest jeden, najlepszy sposób działania, który może zastosować każdy. Tylko trzeba się go nauczyć. Znasz to?

Dziś mam do tego inne podejście.

Gdy robisz coś, do czego masz predyspozycje, Twój mózg czerpie z tego frajdę. Wkładasz energię, ale dostajesz ją z powrotem. Gdy działasz niezgodnie ze swoim naturalnym sposobem myślenia, działania i odczuwania – to drenuje energię z Ciebie. Mało komu taki drenaż sprawia przyjemność.

Nawet jeśli wypracujesz pewną rutynę, narzucisz sobie cudzy styl działania – to będzie hulało tylko w konkretnych, wyuczonych okolicznościach. Gdy te się zmienią, będziesz potrzebowała wypracować rutynę od nowa.

Skąd weźmiesz energię na to?

Wiele z nas ma etos tytanicznej pracy wdrukowany w mózg. Jeśli też tak masz – to proponuję Ci ćwiczenie na najbliższy tydzień. Zadaj sobie codziennie poniższe pytania. I pogadaj o tym szczerze. Ze sobą albo kimś zaufanym.

Co się stanie, jeśli będę rozwijać to, co robię naturalnie dobrze, zamiast pracować nad tym, co nie leży w mojej naturze?
Jak mogę zastosować to, co robię naturalnie dobrze, w mojej pracy lub innych obowiązkach?
Co się stanie, jeśli będę pracować nie tyle ciężko, co efektywnie i w zgodzie ze sobą?

Jeśli czujesz, że potrzebujesz wsparcia w szukaniu odpowiedzi na te pytania, jestem tu dla Ciebie. Zobacz na mojej stronie, jak mogę Ci pomóc: https://dorotaterlikowska.pl/

Jakie masz przemyślenia po lekturze tego wpisu? O czym jeszcze chcesz przeczytać? Jakich informacji szukasz? Napisz proszę w komentarzu lub wyślij do mnie wiadomość: daterlikowska@gmail.com W polityce prywatności sprawdzisz, jak dbam o Twoje dane osobowe.

Dobrego dnia!